Poszedłem na spacer, w miejsce, do którego odprowadziłem conajmniej kilkadziesiąt osób; w miejsce, w którym przebywa kilka osób, które dobrze znałem. Osób? Ich ciała lub prochy tam zostały. Poszedłem dziś na cmentarz. Często, gdy jestem na cmentarzu myślę o tym, że my jesteśmy w czasie, z rozkładającymi się ciałami, a oni – taką mam nadzieję – są już w czymś, co określamy ‚poza czasem’. Czytam napisy na nagrobkach, przypominam sobie strzępy wspomnień po nich i zawsze pojawia się ta sama myśl: mój Bóg nie może być kimś, kto po latach błędnych decyzji (ile z nich tak na prawdę jest wolnych?) ludzi, wydaje wyrok potępienia na tzw. wieki. Tak, wiem – my powiemy: sami się potępiamy, Bóg jest tylko świadkiem.

Nie, Nadzieja obok Miłosierdzia (bezgranicznego i bezwarunkowego) nie jest naiwnością, naciąganiem Boga na łatwiejsze życie. Ona jest dramatem. Najpierw czyniącego zło (je trzeba zawsze nazywać po imieniu), później tych, których skutki tego zła dotykają, Boga, który stworzył nas do dobra, a na końcu samego złego, który z każdym złem, do którego namawia człowieka pogrążą się w coraz więcej beznadziei. Dramat nadziei polega na tym, że my ciągle możemy tylko wierzyć. Nie mamy nic pewnego.

Czytamy dziś słowo z Dziejów – opis śmierci Szczepana. Od jakiegoś czasu wzrusza mnie w nim jeden szczegół. Każdej niedzieli, kiedy wyznajemy Credo – mówimy, że Jezus „siedzi po prawicy Ojca”. Tymczasem w dzisiejszym opisie, Szczepan mówi, że widzi „Jezusa, stojącego po prawicy Boga”. Szczepan widzi to w momencie, w którym, tutaj – na ziemi dzieje się zło – jest mordowany człowiek (on sam). Reakcją Ojca nie może być gniew i zemsta, bo kiedy dzieje się zło – Jezus wstaje z tronu i Ojciec „nie widzi” już zła, widzi swojego Syna. Dramat nadziei polega na tym, że zło, które się dzieje jest prawdziwe i realne, nie ma w tym miejsca na gadki: „nic się nie stało”; jednak ostatnie słowo nie należy do zła. Ostatnie należy do Miłosierdzia, które nie jest udawaniem, że się nie widzi i postawą „wszystko mi wolno”, ale jest odpowiedzią Boga, który także nie udaje, ale widzi Syna.

Nie wierzę, że kierowca ciężarówki z Berlina i Łukasz, którego zastrzelił oraz kilkadziesiąt osób z wczorajszej katastrofy samolotowej, ba! – setki umarłych, które dziś skończyły życie, mogą zostać wykreśleni z doświadczania miłości Boga. Nadzieja na to nie bierze się z moich pragnień, z próby usprawiedliwienia moich grzechów, Ona jest według mnie koniecznością Ofiary Jezusa.

Bóg jest Bogiem, który zawsze odpowiada dobrem na zło. Jego dobro jest większe niż moje zło. Zawsze.

Artykuł pochodzi ze strony „Grzegorz Kramer SJ – blog”